W ostatniej recenzji premierowego odcinka ,,Zakazanego Imperium", Wojciech Orliński tłumaczy nam kim jest postać tak zwanego bossa w amerykańskim świecie. Tego typu postacie stanowią fascynujący obiekt dla każdego scenarzysty, dlatego bohaterami takich produkcji jak ,,Rodzina Soprano", ,,Ojciec chrzestny" czy też ,,Gangi Nowego Jorku" były mafijne szychy, maczające swe palce w polityce...
A zatem, kim jest boss?
Bossem w USA nazywa się polityka tak potężnego, że nikt mu nie może zagrozić w jego okręgu. Boss ma wszystkich w kieszeni, od prokuratora po straż pożarną. Nie może przegrać wyborów, bo jego ludzie liczą głosy.
Stanowisko "bossa" przechodzi z ojca na syna. Tak było z Enochem Johnsonem, który "odziedziczył" władzę w Atlantic City po Smisie Johnsonie. Tak jest z dynastią Daleyów, która rządzi Chicago nieprzerwanie od 1955 roku.
Boss niekoniecznie musi być jakimś formalnym ważniachą. Legendarny nowojorski boss Tweed sportretowany przez Scorsesego w "Gangach Nowego Jorku" oficjalnie był tylko szefem ochotniczej straży pożarnej. Ale przez 20 lat wszyscy w tym mieście, od drobnego złodziejaszka aż po samego burmistrza, dzielili się z nim zarobkami.
Obywatele często lubią swoich bossów. Czy można nie lubić kogoś, kogo gra Steve Buscemi? Grana przez niego postać to łajdak z zasadami. "Nucky" unika przemocy - po co zabijać kogoś, kogo można kupić? Z niechęcią spogląda na moralny nieład, który do szlachetnej sztuki przemytu i oszustwa wnoszą włoscy gangsterzy i młode pokolenie, które wróciło zdemoralizowane z I wojny światowej.
W pilocie poznaliśmy Nucky'ego, poznaliśmy jego wrogów i współpracowników ("przyjaciół" w ścisłym znaczeniu tego słowa to on chyba jednak nie ma). I wygląda na to, że przez następne 12 odcinków będziemy trzymać za niego kciuki - żeby jego sukces udowodnił, że w Ameryce można "gangsterzyć po ludzku". A nie tak potwornie, jak chcieliby to robić jego konkurenci.
Choć prohibicja była kompletnie nieudana jako eksperyment społeczny, serial nie zamierza upraszczać tematu - w pilotowym odcinku widzimy autentyczny dramat rodziny zniszczonej przez nadmierny pociąg ojca do butelki. Winter i Scorsese przypominają: prohibicja była głupią odpowiedzią na mądre pytanie. Równie odwieczne jak pytanie o skuteczne sposoby zwalczania korupcji.
Prawdziwy Enoch Johnson został w końcu w 1940 roku skazany na dziesięć lat więzienia. Odsiedział cztery lata i po wyjściu z więzienia żył jeszcze długo i szczęśliwie. Jak skończy serialowy Enoch Thompson, to już zależy od nas, telewidzów: czy serial dojdzie aż do 1940 roku, to kwestia tego, ile sezonów jeszcze HBO zamówi u producentów (po sukcesie pierwszego już zamówili drugi!).
Źródło: Gazeta Wyborcza, Wojciech Orliński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz